Londyn 2017
Gimnazjaliści w Londynie
W tym roku uczniowie Gimnazjum z Oddziałami Dwujęzycznymi nr 104 pod czujnym okiem opiekunów spędzili tydzień na Wyspach Brytyjskich. Wyruszyliśmy wczesnym rankiem 3 kwietnia 2017. Dzień spędziliśmy w autokarze, przejeżdżając całą Polskę, w nocy „przecięliśmy” Niemcy od południowo-wschodniej granicy do północno-zachodniej, aby następnego dnia o 5 rano dotrzeć do francuskiego portu Calais. Stąd wyruszał nasz prom do Anglii. Dla wielu osób był to pierwszy rejs. Mimo to nikt nie cierpiał z powodu choroby morskiej, a ci, którym się to przydarzyło, już dawno o tym zapomnieli.
Około godziny 10.00 przywitał nas piękny widok. Były to znane z podręczników do języka angielskiego White Cliffs of Dover, czyli angielskie wybrzeże w białym kolorze. Zmęczeni podróżą, lekko niewyspani, ale za to przygotowani na czekające nas atrakcje, wyruszyliśmy w kierunku Londynu. W tym dniu zobaczyliśmy Tower of London, Tower Bridge oraz Millenium Brigde. Wiele osób było zaskoczonych, gdy w tym ostatnim rozpoznali most „występujący” w Harrym Potterze.
Po odwiedzinach w The Bank of London wdrapaliśmy się na sam szczyt katedry św. Pawła, skąd mogliśmy podziwiać panoramę miasta. Wiele osób w połowie drogi było zdeterminowanych, by wracać na dół, niestety nie było takiej możliwości; obowiązywał „one –way ticket”. Wnętrze kościoła również zapierało dech w piersi, ale czuliśmy się zawiedzeni sprawdzając Galerię Szeptów - nie udało nam się potwierdzić jej tajemniczych właściwości „na własne uszy”. Po skończonym zwiedzaniu udaliśmy się do południowo-wschodniej dzielnicy Londynu (Wallington), gdzie czekali już na nas przedstawiciele rodzin, u których mieliśmy mieszkać przez następne dni.
Brytyjczycy, u których zatrzymaliśmy się, byli mili i bardzo otwarci. Większość
z nich to obywatele Korony Brytyjskiej pochodzący z różnych stron świata. I tak jedna grupka naszych uczniów znalazła się u imigrantów z Ukrainy, inna u Niemców, tylko nieliczni trafili do rodowitych Anglików. Każdego wieczoru po powrocie ze zwiedzania razem spędzaliśmy czas na rozmowie oraz wspólnie siadaliśmy do kolacji.Kolejny dzień wycieczki rozpoczęliśmy od spaceru po Westminsterze. Zobaczyliśmy słynne opactwo Westminster Abbey oraz Houses of Parliament. Ku zdziwieniu wielu z nas okazało się, że Big Ben to dzwon na jednej z wież Parlamentu. Następnie udaliśmy się pod pałac Buckingham, gdzie mieliśmy okazję zobaczyć zmianę warty, a nawet przekonać się, jak świetnymi muzykami są członkowie królewskiej orkiestry. Tego dnia Królowa była obecna
w rezydencji, potwierdzał to wywieszony sztandar królewski.Spod Pałacu Buckingham udaliśmy się do sławnych muzeów Londynu. Były to: Muzeum Historii Naturalnej oraz Science Museum. Obejrzenie takiej ilości eksponatów było nie lada wyzwaniem i, niestety, nie wszyscy zdążyli obejrzeć całość kolekcji. Na szczęście każdy mógł znaleźć coś dla siebie. Następnym punktem programu był Harrod’s, ale - ku naszej rozpaczy, tylko koło niego przejeżdżaliśmy. Może kiedyś stać nas będzie, by robić
w nim zakupy!!! Dzień zakończyła wizyta pod pomnikiem upamiętniającym Bitwę o Anglię ze słynnym cytatem W. Churchilla. Niestety, pomimo wnikliwego studiowania flag i napisów na pomniku osób zasłużonych w walce, nie udało nam się odnaleźć choćby wspomnienia
o bohaterstwie Naszych Rodaków.Następnego dnia udaliśmy się do Muzeum Brytyjskiego - monumentalnej i nieco przytłaczającej swoim bogactwem budowli, gdzie znajdują się bezcenne zabytki ze starożytnej Grecji, Egiptu, Chin oraz całej Azji południowo-wschodniej, Afryki i obu Ameryk, nie wspominając o Europie. Spędziliśmy tam około 3 godzin. Po „zaliczeniu” bardziej niż zwiedzaniu muzeum skierowaliśmy się zatłoczonymi ulicami miasta do najbardziej wyczekiwanej przez niektórych atrakcji naszego pobytu, a mianowicie na Oxford Street – zakupowej Mekki większości z modnych nastolatków, gdzie mieliśmy okazję zrobić zakupy w wielkim sklepie z małymi cenami, czyli w upragnionym przez nas Primarku. Po wyjściu ze sklepu żeńskiej części grupy przydałby się tragarz, a w autobusie – dodatkowa garderoba. Chłopcy też nie pogardzili okazją zrobienia zakupów w rozsądnej cenie. Tak obładowani zakupami odwiedziliśmy również Chińską Dzielnicę. Spacer okazał się bardzo edukacyjny, bo dzielnica zasłynęła z…..rozrywki i rozpusty
Piątego dnia odwiedziliśmy jedną z najbardziej reklamowanych atrakcji Londynu – LONDON EYE. Dla kilku osób były to niestety chwile grozy, gdyż zapomnieli, że cierpią
z powodu lęku wysokości. Byli też tacy, którzy London Eye zaliczyli tylko w wersji wirtualnej, czyli na ekranie kinowym. Ci, poszli w zamian do pobliskiego London Sea Aquarium, gdzie obserwowali karmienie rekinów, szaleństwa pingwinów, dotykali płaszczek i ryb w Akwarium.Następnie udaliśmy się na przystań, gdzie płynąc rejsem po Tamizie, mogliśmy obejrzeć Londyn z pokładu tramwaju wodnego. Odwiedziliśmy Muzeum Morskie
w Greenwich, gdzie można było się zapoznać z historią Anglii jako potęgi mórz oraz obejrzeć mundur admirała H. Nelsona, który miał na sobie podczas sławnej bitwy pod Trafalgar. Byliśmy na krótkim spacerze po parku oddzielającym Muzeum od Obserwatorium. Niektórzy z nas stanęli jedną nogą na półkuli południowej a drugą na północnej.Na koniec wsiedliśmy do autokaru. Po upchaniu toreb z zakupami w każdym zakamarku autobusu ledwo można było się poruszać... i tak obładowani wyruszyliśmy
w podróż powrotną, najpierw na prom w Dover, a potem do Polski. Wycieczkę możemy uznać za bardzo udaną. NA SZCZĘŚCIE, na własnej skórze nie musieliśmy poznać, co oznacza „angielska pogoda”.