• ZA KULISAMI

        •                                       czyli jakim cudem powstały „POWROTY”?

           

          5. marca 2013 r. – ostateczny termin zgłaszania zespołów  do udziału w Grochowskich Spotkaniach Teatralnych „Na rogatkach”. Karta zgłoszeniowa przygotowana, a spektaklu nie ma. To znaczy jest, ale tak nie do końca – brakuje jednej sceny, muzyka zrobiona prowizorycznie, rekwizytów brak (w tym tego najważniejszego – powiększonych zdjęć). ‘Rachela’ (p. M. Rokicka) nie może wypełnić zgłoszenia, bo nie wiadomo, co wpisać. Tytuł? Hmmm… niewymyślony. Czas trwania? Nie wiadomo, bo spektakl jeszcze w częściach. Wymagania techniczne?  ‘Jagoda’ (Mateusz Zduniuk) wznosi się na wyżyny wyobraźni, żeby podać jakieś konstruktywne dane. ‘Kebi’ (Karolina Czelej) przerzuca tony utworów muzycznych, szuka najlepszych. W międzyczasie ogarnia grupę organizacyjnie – przydziela zadania, ustala terminy. Atmosfera robi się napięta, grupa facebookowa zamienia w gorącą linię wymiany informacji, a porażka wisi sobie spokojnie w powietrzu.

          8.marca 2013 r. Docierają pierwsze rekwizyty -  tektury pod zdjęcia. Trzeba je pomalować i zabezpieczyć, ale jeszcze nie ma farb.  Po południu zaczyna się ostatnia próba przed konkursem. Jest! Wreszcie jest pomysł na ostatnią etiudę! Dzielimy się na grupy, pracujemy w kilku salach. ‘Zuzi’ (Zuzanna Kann) i ‘Ruda’ (Karolina Molińska) absolwentki GTA walczą z rytmem i ustawieniami poszczególnych scen, ‘Rachela’ biega od sali do sali i w wyobraźni składa wszystko w całość, zmienia ustawienia, żongluje elementami scen. Wreszcie pierwsza próba ogólna w 16. Totalny chaos, całkowity armagedon, z którego powoli wyłaniają się pierwsze elementy spektaklu – nieporadne, brudne i całkowicie nienadające się do pokazania publiczności. Czas operacyjny: konkurs za 4 dni. Zapada decyzja – pracujemy w weekend.

                      9.marca 2013 r.  Pracujemy nad sceną „domową”, układamy choreografię. ‘Kaka’ (Karolina Kuteń) i ‘Malina’ (Jurek Starachowki) szlifują taniec – walca. Scena pełna uczuć, naładowana emocjami do granic wytrzymałości, co oznacza tylko tyle, że aktorzy muszą być w niej perfekcyjni. Więc ćwiczymy. Ruch ręką, obrót, spojrzenie… ‘Rachela’ pokazuje, omawia, krzyczy: „Malina, nie kończysz gestu!”, „Kaka, bardziej płynny ruch”, „Spokojniej z tym parawanem”…

          Na korytarzu ‘Kebi’ i Maja Olszewska walczą z malowaniem tektur. Pomysł z farbą okazuje się nietrafiony – podkłady pod zdjęcia na pewno nie będą skończone w weekend. Dziewczyny dzielnie walczą, a w tle odbywa się poszukiwanie starych, rodzinnych zdjęć do powiększeń. Ktoś przyniósł, ale za mało, ktoś ma, ale zbyt nowe, ktoś znalazł, ale nie może zeskanować. Trzy dni do konkursu, a najważniejszy rekwizyt w proszku. Drukarnia czeka na przesłanie zdjęć, a tych fizycznie nie ma.

          10. marca 2013 r. – ostateczna próba. Kaśka Purzycka (absolwentka GTA) przynosi czerwone buty – kolejny z kluczowych rekwizytów. Kaka przymierza – są trochę za małe. Trudno. Trzeba będzie przecierpieć te kilka minut na scenie. Ćwiczymy całość spektaklu. Powoli zaczyna się okazywać, że przedstawienie będzie naprawdę ładne. Z sali nr 16 słychać co chwila okrzyk ‘Racheli’: „Jeszcze raz od początku” i wszyscy powtarzają swoje role i układy do znudzenia – spektakl musi „wejść w ciało”. Cztery godziny prób bez chwili oddechu. Damy radę.

          11. marca 2013 r. – 2 dni do konkursu.  ‘Rachela’ wpada na pomysł choreografii do jednej ze scen. W międzyczasie, na przerwach pomiędzy lekcjami powstaje układ. Otwarte pozostaje tylko pytanie: kto to zagra? Kto jest na tyle dobry ruchowo, by udźwignąć scenę opartą o rytmy tangowe? Ktoś wpada na pomysł, ktoś biegnie, ktoś pyta – do zespołu dołącza tancerka – Kinga Konopczyńska. Wchodzi na scenę, dziewczyny tłumaczą jej co i jak. Gra – tańczy. Jest perfekcyjnie.

          Po południu docierają powiększenia fotografii. Są przepiękne. Teraz pozostaje je tylko przykleić, ale na razie nie można, bo tekturowe podkłady schną po malowaniu sprejem. Cała szkoła śmierdzi rozpuszczalnikiem. Trzeba poczekać do jutra…

          12.marca 2013 r. – przyklejamy zdjęcia. Nie ma czasu na opracowanie techniki, nie ma żadnego specjalisty do pomocy. Mimo zachowania ostrożności i dokładności zdjęcia się fałdują. Szlag. Trudno. Widocznie tak miało być. Ślęczymy nad klejeniem kolejne kilka godzin. Ktoś podlicza: Hej, wiecie, ile w tym tygodniu pracowaliśmy nad spektaklem? 15 godzin.

          Ostateczna próba. Jest nieźle, ale widać jeszcze wiele błędów.

          13. marca 2013 r. – godzina zero - konkurs. Jedziemy do liceum im. Jasińskiego. Zbiera nas po kolei autobus linii 521. Część osób jedzie z Falenicy, część z Radości, ktoś z Anina. Stoimy w autobusie grupą, rozmawiamy, witamy wsiadające kolejne osoby, pilnie uważając na to, czy wszyscy są. Wydaje się, że tak. Najbardziej „zakręcone” osoby wsiadły i jadą z nami. Przesiadamy się do kolejnego autobusu. Nagle ktoś pyta: „A gdzie Samuraj (Agnieszka Bączkowska)”. Rozglądamy się – nie ma. Jak to nie ma? Przecież wsiadła do autobusu! Ktoś mówi: może pojechała 521 dalej? Dwie dziewczyny rzucają się w pościg za 521. Ktoś szuka telefonu do ‘Samuraja’. ‘Rachela’ dzwoni do jadących samochodem z p. Agnieszką Szymańską technicznych i informuje ich o sytuacji. Wszyscy szukają kontaktu z ‘Samurajem’. Panika. Wreszcie ‘Samuraj’ znajduje się w szkole, w Radości. P. Tomek Pec (nauczyciel wf) bierze zgubę do samochodu i przywodzi do LO im. Jasińskiego. W międzyczasie okazuje się, że ‘Kaka’ i ‘Rycha’ ścigając 521 wsiadły w autobus, który wywiózł je w przeciwnym kierunku. Dziewczyny próbują trafić z powrotem, a godzina pokazu przybliża się nieubłaganie. Ufff…w końcu wszyscy są. Tylko…, gdzie jest mąka? Czy ktoś widział jeden z kluczowych rekwizytów? Szukanie. Nerwy. Jest...

          ‘Rachela’ i Mati idą do reżyserki. Próbują ustalić układ świateł z chłopakiem, który zajmuje się sprzętem. Nie da się. Miejscowy techniczny, zamiast zajmować się swoją pracą, gada z kumplem przez telefon i zamawia sajgonki. ‘Rachela’ się wścieka, ‘Jagoda’ mówi, że sobie poradzi. Niestety, nasz wielki skąd inąd techniczny przegrał batalię z sajgonkami – światła podczas pokazu konkursowego były do bani.

          Oglądamy pozostałe spektakle. Są zupełnie inne niż nasz. Jedne na dobrym poziomie, inne słabsze. Gramy. Po występie wysłuchujemy uwag jury. Nie są pochlebne. Jury wytyka nam błędy, dyskutuje z rozwiązaniami reżyserskimi. Wychodzimy pełni obaw. ‘Rachela’ mówi, że wynik konkursu to loteria, że warto przemyśleć niektóre uwagi, że nie ma się czym przejmować.  Najważniejsze, że nam się udało – ZROBILIŚMY SPEKTAKL!